Mamy problem! Pierwsze poważne zmartwienie Santosa w reprezentacji Polski

Fernando Santos zaczyna pracę jako selekcjoner reprezentacji Polski i już wiadomo, co może być jego pierwszym zmartwieniem. Niepokoi stan polskiej obrony. Bartosz Bereszyński i Jakub Kiwior zmienili po mundialu kluby na lepsze, ale na razie są w nich rezerwowymi. Na ławce widzimy też Matty’ego Casha, a Kamil Glik się leczy.

  • Z czterech obrońców reprezentacji Polski, którzy zaczęli mecz z Francją na mundialu, trzech siedzi na ławce, a jeden leczy kontuzję
  • – Nie martwiłbym się na zapas i nie zakładał od razu, że po transferze do Arsenalu, nawet jeżeli Kuba Kiwior nie będzie występował tyle, co w Spezii, jego forma mocno ucierpi. Same okoliczności treningów, gdy weźmiemy pod uwagę jakość piłkarzy Arsenalu, to duży krok do przodu – uspokaja Paweł Zimończyk, agent Kiwiora
  • W przypadku Kiwiora i Bartosza Bereszyńskiego być może trenerzy Arsenalu i Napoli dadzą odpocząć ich konkurentom, gdy zaczną się mecze w europejskich pucharach

Są propozycje, których się nie odrzuca. Nie wiemy, jak potoczą się losy Kiwiora w Arsenalu i Bereszyńskiego w Napoli, ale obaj nasi reprezentanci znaleźli się w wytwornym towarzystwie, gdzie mają szanse na tytuły mistrzowskie. Arsenal przewodzi peletonowi w Premier League z przewagą pięciu punktów nad Manchesterem City i jednym rozegranym meczem mniej. Jeszcze lepszą pozycję wypracowało Napoli, do którego wicelider z czarno-niebieskiej części Mediolanu traci aż 13 punktów.

Scena z biura

Kiedy 30-letni Bartosz Bereszyński decydował się na wypożyczenie (z opcją transferu definitywnego) z walczącej o utrzymanie i przeżywającej kłopoty finansowe Sampdorii do rewelacyjnego Napoli, miał świadomość, że przychodzi jako zmiennik Giovanniego Di Lorenzo na prawej obronie. Kapitan i reprezentant Włoch w tym sezonie rozegrał wszystkie możliwe mecze w Serie A (21) i w Lidze Mistrzów (6).

Zmiennikiem na razie jest też Kiwior. On rywalizuje z Gabrielem Magalhãesem, do tej pory niezastąpionym w składzie Mikela Artety. Brazylijczyk zagrał we wszystkich meczach Premier League w tym sezonie (z boiska nie zszedł nawet na minutę), do których dorzucił pięć występów w Lidze Europy.

Paweł Zimończyk, menedżer reprezentujący Kiwiora, zdaje sobie sprawę ze skali wyzwania, ale i potencjalnych okazji dla swojego piłkarza. Wspomina scenę z biura Edu Gaspara, dyrektora sportowego Arsenalu, kiedy spotkali się przed podpisaniem kontraktu. Wewnątrz wisiała tablica z kadrą zespołu, gdzie piłkarzy na każdej pozycji wypisano według hierarchii: pierwszy, drugi, trzeci. – Sławetna głębia składu – opowiada Zimończyk. – Na tej rozpisce na pozycji lewego środkowego obrońcy był tylko Gabriel. Nie wiem, czy kogoś wymazali przed naszym przyjściem, może któregoś z młodych, ale później sprawdzałem i faktycznie Gabriel gra w każdym meczu po 90 minut bez alternatywy innego lewonożnego stopera. Nikt nie oczekuje, że Kuba od razu wskoczy do składu tak grającego lidera Premier League. Ale jest inaczej, gdy wiesz, że rywalizujesz i masz sprawiedliwego trenera. Wydaje mi się, że ten element jest najważniejszy.

Arsenal transfer Kiwiora traktuje jako inwestycję, a w tej wiadomo, że stopy zwrotu mogą pojawić się po czasie. Anglicy wydali 25 milionów euro na 22-letniego, lewonożnego obrońcę, a nasz reprezentant trafił do trenera, u którego młodzież potrafi rozkwitnąć. W sobotnim spotkaniu z Evertonem, dopiero drugim przegranym przez Arsenal w tym sezonie PL, średnia wieku podstawowego składu wyniosła 24,4 lata.

O podejściu Arsenalu do Kiwiora świadczą negocjacje ze Spezią. Gdy Włosi usiedli do rozmów, naciskali londyńczyków na wypożyczenie obrońcy do końca sezonu od razu po sfinalizowaniu transferu. Arsenal się nie zgodził. – Dla nich nie było nawet takiej opcji. To również pokazało nam, że traktują Kubę bardzo poważnie, skoro, nie wiem, czy to dobre określenie, ale „uparli się”, że jedyną opcją jest transfer i pozostanie w Arsenalu. Gdyby dali zielone światło na wypożyczenie, jestem pewny, że pierwszego dnia Spezia dogadałaby się z nimi i wypożyczyła Kubę – nie ma wątpliwości Zimończyk.

Zarówno Kiwior, jak i Bereszyński byli podstawowym zawodnikami reprezentacji Polski na mundialu w Katarze. Gdy weźmiemy pod uwagę ostatni mecz naszej kadry z Francją, to w linii obrony uwijali się jeszcze Matty Cash i Kamil Glik. Pierwszy po powrocie z mistrzostw jest w Aston Villi rezerwowym (z sześciu ligowych meczów tylko raz wyszedł w podstawowym składzie), a Kamil Glik z powodu problemów z kolanem nie zagrał w trzech ostatnich spotkaniach Benevento. Do meczu reprezentacji rozpoczynającego eliminacje mistrzostw Europy zostało 46 dni (24 marca zagra na wyjeździe z Czechami, a trzy dni później podejmą Albanię).

Wreszcie pozytywne wiadomości pojawiły się w kontekście Jana Bednarka, który po nieudanym wypożyczeniu do Aston Villi wrócił do Southampton. W nowym-starym klubie zagrał już dwa razy po 90 minut – przeciwko Newcastle w Pucharze Ligi Angielskiej i w weekend z Brentfordem w Premier League.

Rozregulowane ligi

W przypadku Kiwiora i Bereszyńskiego być może trenerzy Arsenalu i Napoli dadzą odpocząć ich konkurentom, gdy zaczną się mecze w europejskich pucharach. – Jestem przekonany, że wtedy Bartek dostanie więcej szans. A i być może w lidze przewaga Napoli będzie tak duża, że trener zdecyduje się wystawić zawodników, którzy teraz są rezerwowymi – analizuje Tomasz Magdziarz, agent Bereszyński.

Okazją dla Bereszyńskiego na więcej minut spędzonych w pracy był Puchar Włoch. Łącznie z dogrywką zagrał 120 minut w spotkaniu z Cremonese, tylko pechowo dla niego Napoli po porażce w rzutach karnych 6:7 odpadło z tych rozgrywek.

W związku z występami Arsenalu w Lidze Europy, na szansę dla Kiwiora liczy też Zimończyk. – Mistrzostwa świata rozregulowały ligi i de facto praktycznie wszędzie jest półmetek rozgrywek. Meczów zostało jeszcze sporo, a Arsenalowi dochodzi Liga Europy. Wydaje mi się, że Kuba swoje minuty dostanie. Przyjdą kartki, kontuzje, choć ich nikomu nie życzę. Kuba został sprowadzony jako środkowy obrońca, ale gdyby nie transfer Jorginho, to nie wiem, czy nie musiałby łatać dziur jako defensywny pomocnik – zastanawia się Zimończyk.

Agent rozumie obawy związane z interesem reprezentacji, ale wciąż widzi szklankę do połowy pełną. – Do startu eliminacji zostało ponad sześć tygodni, a my z góry zakładamy, że Kuba nie będzie grał. Myślę, że jakieś minuty dostanie. Ostatni mecz rozegrał 19 stycznia z Atalantą w Pucharze Włoch – pełne 90 minut. Nie martwiłbym się na zapas i nie zakładał od razu, że po takim transferze, nawet jeżeli nie będzie występował tyle, co w Spezii, jego forma mocno ucierpi. Same okoliczności treningów, gdy weźmiemy pod uwagę jakość piłkarzy Arsenalu, to duży krok do przodu. Gdyby jego sytuacja nie zmieniła się na dłuższym dystansie, wtedy można zacząć się martwić. Teraz powinniśmy cieszyć się razem z Kubą i docenić, że zgłosił się po niego taki klub jak Arsenal – uważa Zimończyk.

Transfer oczywiście doceniamy, do meczów z Czechami i Albanią zostało półtora miesiąca, więc to sporo czasu i wiele może się zmienić. Ale dziś spośród podstawowych obrońców polskiej reprezentacji jeden się leczy, a pozostali siedzą na ławce.

Dowiedz się jeszcze więcej. Sprawdź najnowsze newsy i bądź na bieżąco

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Would you like to receive notifications on latest updates? No Yes