Rosja ma puste magazyny. Na front trafia amunicja w takim stanie

Rosjanie od paru miesięcy mają problemy z dostępnością amunicji dla swojego wojska, ale ostatnie zdjęcia dostarczanej amunicji przedstawiają tylko skrajnie niebezpieczny złom. Wyjaśniamy, dlaczego ta amunicja jest bardziej niebezpieczna dla użytkownika niż dla wroga.

Wojna w Ukrainie pochłania ogromną ilość amunicji i obydwie strony mają problem z logistyką. W przypadku Ukrainy poza początkowym przekazaniem przez państwa NATO ze wschodniej flanki w praktyce posiadanych całych poradzieckich zapasów. Następnie bardzo znaczącym dostawcą amunicji do poradzieckich systemów została Bułgaria oraz Zachód szukał dla Ukrainy dostawców w aż tak egzotycznych lokalizacjach jak Pakistan czy Sudan.

Tymczasem Rosja polegała na ogromnych zapasach amunicji z czasów ZSRR, której jednak jak pokazuje sytuacja wreszcie się kończą. Jeszcze w okolicach sierpnia 2022 roku Rosjanie potrafili zużywać nawet 12 tys. pocisków artyleryjskich dziennie, a w następnych miesiącach ta intensywność stale malała.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Bardzo znaczącym problemem dla Rosjan było wykorzystanie przez Ukraińców systemów M142 HIMARS do niszczenia magazynów amunicji, o czym pisał Łukasz Michalik oraz bardzo dużo rosyjskich składów amunicji zostało przejętych przez Ukraińców podczas ofensyw w obwodzie charkowskim i chersońskim.

Jest to o tyle istotne, ponieważ rosyjski przemysł obronny nie jest w stanie sprostać potrzebom rosyjskiej armii, toteż w ostatnich miesiącach zaczęto nawet ograbiać produkcję eksportową dla Azerbejdżanu oraz Rosja miała wedle USA pozyskiwać amunicję z Korei Północnej. Równocześnie Rosjanie najpewniej do teraz przeszukują nawet najgłębsze odmęty swoich poradzieckich składów, uwzględniając to co jeszcze parę miesięcy temu było uważane za złom.

Zabójczy złom zamiast amunicji — to dostają teraz Rosjanie na froncie

W efekcie na front trafia coś, co trudno nazwać amunicją. Na pierwszym powyższym zdjęciu widać coś, co było kiedyś ładunkiem prochowym amunicji artyleryjskiej najpewniej kal. 122/152 mm, na drugim mocno skorodowane naboje do armaty automatycznej 2A42, na trzecim przerdzewiałe resztki amunicji do czegoś większego kalibru, a na czwartym także ładunek prochowy amunicji artyleryjskiej.

Warto zaznaczyć, że rosyjska amunicja nigdy nie słynęła z jakości, a po paru dekadach składowania “pod chmurką” jest tylko bardziej zabójcza dla użytkownika. W wyniku dekad oddziaływania warunków atmosferycznych może się zmieniać konsystencja prochu i jego sposób spalania.

W efekcie ładunek prochowy może się nie spalać tak jak powinien, ale zdetonować niczym bomba generując ogromny skok ciśnienia dużo znacznie przekraczający produkcyjną specyfikację i tylko od jakości broni i szczęścia będzie wtedy zależeć życie użytkownika. Ponadto spłonki mogą nie odpalać wcale lub robić to z opóźnieniem. Do katastrofy może dojść nawet bez konieczności załadowania tej amunicji do broni, ponieważ do jej zdetonowania może wystarczyć sam upadek przy rozładunku, jak powiedział nam były wojskowy.

Zobacz także:

Nowe karabinki AK-12 całkowicie zardzewiałe. Wymagają przeładowania butem

Czytaj także:

Rosja ma puste magazyny. Używają amunicji artyleryjskiej przeznaczonej dla Azerbejdżanu

Ukraiński snajper poluje na Rosjan. Używa tego potwora

Ochotnicy walczący w Ukrainie oceniają karabinki Grot. Przeważają pochlebne opinie

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Would you like to receive notifications on latest updates? No Yes