Rosjanie go nienawidzą. Ukrainiec ma dla nich “niespodziankę gorszą niż wybuch nuklearny”
Rosjanie oskarżali go o gwałt, kradzież, haniebną ucieczkę z miejsca walki oraz oczywiście o poglądy nazistowskie. Jurij Bereza — właściciel reaktywowanego po upadku ukraińskiego SK Dnipro-1 — stworzył specjalną Gwardię Narodową i stanął na jej czele. Twierdzi, że dla najeźdźców ma niespodziankę “gorszą niż wybuch nuklearny”.
- Rosjanie oskarżyli go o wszystko, co tylko możliwe, włącznie z kradzieżą, gwałtem i dezercją. Jurij Bereza zasłynął w Ukrainie jako wojskowy, ale ma też inne oblicza
- Szczerze nienawidzi Rosjan. Doświadczenie w walce zebrał podczas konfliktu w Donbasie w 2014 r., ale obecna wojna ma już dla niego zupełnie inny wymiar
- Reaktywował klub Dnipro, ale prawdziwi fani i tak poczuli się zdradzeni. Bereza miał z nimi jedno ciężkie starcie, gdy został poturbowany i skończył z raną ciętą policzka
- Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onet.pl
Był twarzą odrodzonego Dnipro Dniepropietrowsk, a konkretnie piłkarskiego klubu o nazwie SC Dnipro-1, niedawno powołał specjalną Gwardię Narodową i stanął na jej czele. By bronić Ukrainy przed rosyjskim najeźdźcą, Jurij Bereza “odkurzył” swój mundur, który formalnie zdjął w 2003 r. Twierdził, że szykuje dla agresorów taką niespodziankę, której się nie spodziewają. Osobie, która zgadnie, oferuje opuszczone mieszkanie w Sewastopolu. Na razie nikt jeszcze nie zgadł.
Rosjanie twierdzili, że dopuścił się gwałtu
Ukraina atakowana jest z wielu stron przez rosyjskie wojska. Zniszczone miasta, ruiny budynków, śmierć zwykłych cywili to obrazki z każdego dnia wojny. Około milionowy jeżeli chodzi o ludność Dniepr próbuje się bronić, mimo że jego położenie nie jest obecnie korzystne. Miasto leży na północ od Zaporoża, zaledwie 300 km od zrównanego z ziemią Mariupola oraz 250 km od Charkowa. Naloty na Dniepr zaczęły się 11 marca. Pierwsze bomby spadły w pobliżu przedszkola i budynku mieszkalnego, spłonęła także fabryka obuwia. Rosyjskie czołgi jednak póki co tu nie dotarły. – Gdzieś używają cięższej broni, ale w rzeczywistości podejścia do obwodu dniepropietrowskiego są dobrze chronione. I wróg też to rozumie. Oprócz tego, że każda próba poważnego szturmu przyniesie mu ogromne straty – mówi cytowany na oficjalnej stronie miasta Hennadiy Korban, polityk i były wojskowy, który stanął na czele obrony Dniepra.
Razem z nim miasta broni Jurij Bereza, który w 2003 r. powiesił w szafie mundur majora armii ukraińskiej, by zająć się polityką i sportem. Jak twierdzili później Rosjanie, oficer został zmuszony do opuszczenia armii, gdy wyszło na jaw, że będąc pod wpływem alkoholu dopuścił się gwałtu na zaproszonej call girl. Tych informacji nie udało się w żaden sposób potwierdzić.
Na świat przyszedł 8 lutego 1970 r. w okręgu dniepropietrowskim we wsi Saksagan, ale jego matka pochodziła z zachodniej części Ukrainy, a ściślej mówiąc Wołynia. Bereza zainteresowania armią i wojskiem przejawiał od najmłodszych lat. Dlatego też, jeszcze w ZSRR ukończył wojskową szkołę, a następnie służył w radzieckiej, a potem w ukraińskiej armii, gdzie doszedł do stopnia majora. Na własne życzenie odszedł z wojska. W okresie pomarańczowej rewolucji organizował miasteczko namiotowe w Dnieprze, działał także w Kongresie Ukraińskich Nacjonalistów.
Gdy wybuchła wojna w Donbasie, powrócił do armii i został komendantem batalionu Dnipro-1, który został utworzony w ramach Specjalnych Pododdziałów Ochrony Porządku Publicznego w Ukrainie. Było 30 tego rodzaju jednostek. Batalion Berezy liczył 500 żołnierzy i zaraz po pułku Azow był drugi pod względem liczebności. Jego wojska już w 2014 r. na Donbasie toczyły zaciekłe walki z rebeliantami. Rosjanie i część mediów ukraińskich oskarżyło Berezę o ucieczkę z miejsca bitwy pod Iłowajśkiem. Było to jedno z najbardziej krwawych starć w Donbasie. Bereza sam oskarżał przełożonych o zdradę. – Zostaliśmy otoczeni w pobliżu Iłowajśka, ponieważ generałowie nas zdradzili – mówił wtedy.
“Pakuj się i jedź w cholerę do Moskwy”
Bereza zaangażował się w politykę. W przedterminowych wyborach do Rady Najwyższej w 2014 r. został deputowanym ludowym Ukrainy VIII zwołania z listy partyjnej (nr 10 na liście) z Frontu Ludowego. Można powiedzieć, że jako polityk nigdy nie gryzł się w język, nazywając swoich przeciwników niekiedy agentami rosyjskiego wywiadu. – Słuchaj, piąta kolumno, pakuj się i jedź w cholerę, do Moskwy, czytaj VKontakte – miał powiedzieć do Nestora Szufrycza, jednego z członków opozycyjnej partii Platforma Opozycyjna – Za Życie, a w przeszłości ministra rządu Wiktora Janukowycza.
6 grudnia 2014 r. zaocznie postępowanie wobec niego wszczął Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej za uzasadnianie ataku bojowników na Grozny 4 grudnia oraz nawoływanie do popełnienia podobnych przestępstw na terytorium Rosji. W tym czasie rosyjskie media zbierały informacje, które mogły Berezę ukazać w jak najmniej korzystnym świetle. Zarzucano mu kradzież i przywłaszczanie sobie publicznego mienia.
- Zobacz również: Sankcje w świecie sportu zepchną Rosję do zaścianka. “Za pieniądze wszystkiego się nie kupi”
Interesujące było wejście Berezy w sport. W 2015 r. w finale Ligi Europy Dnipro Dniepropietrowsk zagrało przeciw Sevilla FC. Ukraiński klub przegrał, ale i tak osiągnął swój największy sukces w historii. Potem z klubem wspieranym przez oligarchę Ihora Kołomojskiego zaczęło się dziać coś dziwnego. Problemy finansowe i długi stawały się coraz większe. Wreszcie, w 2019 r. Dnipro nie zgłosiło się do żadnych rozgrywek. Jego miejsce zajął nowy zespół, SK Dnipro-1, założone z inicjatywy Berezy i byłej piłkarskiej gwiazdy Romana Zozulji. Mówiło się, że chodzi o pozbycie się długów. Nowy piłkarski twór nie musiał przecież spłacać należności poprzednika, który formalnie upadł.
Kibice jednak czuli się zdradzeni i uważali, że “nowe” SK Dnipro-1 nie jest ich drużyną. Już w 2017 r. dali do zrozumienia Berezie, co o nim sądzą, gdy pobili go na meczu. Media wtedy obiegło zdjęcie dawnego majora z potężną raną na policzku. On sam prezesem klubu nie został, pełniąc jedynie honorową funkcję. Sternikiem SK Dnipro-1 oficjalnie uczynił swojego syna Maksyma. Nowy klub stał się trzecią siłą w Ukrainie, zaraz po wielkiej dwójce: Dynamie Kijów i Szachtarze Donieck.
Rosjanie zdziwieni ciepłą wodą w łazience. “Ich światopogląd został zdewastowany”
Bezpardonowy atak Rosji na Ukrainę znów obudził w Berezie wojskowego. “Ja, dowódca pułku Dnipro-1, Jurij Mykołajowycz Bereza, ogłaszam utworzenie batalionu ochotniczego obrony terytorialnej Dnipro-1 w celu ochrony miasta Dniepru i obwodu dniepropietrowskiego. W najbliższym czasie zwrócę się z oficjalnym pismem do władz Obwodowej Administracji Państwowej, szefa wojskowego komisariatu obwodu dniepropietrowskiego. Apeluję do moich braci i sióstr, znacie miejsce spotkania!” – pisał Bereza na swoim profilu na Facebooku.
Przyznawał, że do jego armii wstąpili ukraińscy piłkarze, którzy grali w SK Dnipro-1, a także jego syn. Informował też, że klub piłkarski umożliwił wszystkim obcokrajowcom opuszczenie Ukrainy. O rozwiązaniu kontraktów jednak nie może być mowy. Jego batalion zaczął toczyć walki z najeźdźcą.
- Zobacz również: Miliarder, który promował Zełenskiego na prezydenta. Dla Rosjan jest “najgorszym oligarchą”
– Teraz dowodzę batalionem Gwardii Narodowej. To zupełnie nowy batalion stworzony od podstaw. Obecnie trwa kolejna eskalacja wojny, która rozpoczęła się w 2014 r. Ale różnica między tymi a obecnymi wydarzeniami jest nie tylko duża, ale ogromna. W 2014 r. niestety z dużym trudem mogliśmy rozmawiać o siłach zbrojnych. Mieliśmy w kraju około czterech i pół tysiąca silnie zmotywowanych patriotów, którzy chwycili za broń i próbowali bronić Ukrainy. Teraz mamy tylko dwieście pięćdziesiąt tysięcy ludzi w szeregach sił zbrojnych i co najmniej milion, którzy byli gotowi i chwycili za broń – mówił Bereza.
- Zobacz również: Rybołowlew, czyli oligarcha stający w kontrze do Putina. Wspiera Ukrainę
Nie szczędził też ostrych słów rosyjskim żołnierzom, których nazywał “nieludźmi” i kadyrowcom, którzy zdaniem Berezy mieli być w szoku, gdy zobaczyli, że ukraińskie domy mają łazienki z ciepłą wodą. – Widzieli, jak żyje Ukraina, widzieli, że w naszych wiejskich domach są toalety z bieżącą ciepłą wodą. Nie macie pojęcia, jak bardzo zdewastowało to ich światopogląd – mówił. – I wyobraźmy sobie teraz, że dostaną się oni do świata zachodniego. To nie są Czeczeńcy, to kadyrowcy – stwierdził.
Tajna broń, która zaskoczyła Rosjan
Jego batalion wciąż walczy w wojnie w Ukrainie i jest rzucany z miejsca na miejsce po obwodach dniepropietrowskim i donieckim. Dla Rosjan jest postrachem, bo odnosi sukcesy, choć oczywiście notuje też straty w ludziach. Sposoby jego walki z najeźdźcą też mogą dziwić.
— Mamy takiego jednego sprytnego. Pospawał parę rurek, dołożył do tego kamerkę, zdalne sterowanie, a na wszystkim zainstalowany jest “kałach”. Albo granatnik przeciwpancerny. Rozstawiamy je co 50 metrów i mamy zdalną linię obrony. A steruje tym żołnierz lub kilku z bezpiecznej odległości. Ruscy idą do ataku w trzech rzędach. Atakują zgodnie z podręcznikiem. Nasze roboty ich zatrzymują, a ustawione 200 metrów dalej moździerze dokańczają dzieła. Ruscy nie potrafią zrozumieć, że strzelają do nich “roboty”, a nasi chłopcy są bezpieczni, więc walą w nie, z czego popadnie — śmieje się Bereza.
To nie jedyna z jego “tajnych broni”. Dziennikarzom, którzy go odwiedzili, pokazał z pozoru zwykły samochód dostawczy. Gdy podniosło się jednak plandekę, pod spodem znajdowała się wyrzutnia Grad “domowej produkcji”.
Jego podwładni muszą mierzyć się nie tylko z rosyjskimi żołnierzami, ale też niebezpiecznymi minami sejsmicznymi, które wybuchają, gdy nadepnie na nie człowiek, a nie na przykład krowa czy inne zwierzę.
Nie wiadomo, jak rozwinie się wojna w Ukrainie. Może jednak być, że Bereza zyska miano bohatera nawet u tych Ukraińców, którzy wcześniej nie darzyli go sympatią.
Dowiedz się jeszcze więcej. Sprawdź najnowsze newsy i bądź na bieżąco